Szkoci nie zwalniają tempa, jeszcze nie ucichło po ostatnich kolaboracjach z Majorem Lazerem i Prince Fatty, a już dostajemy podwójne LP, na którym słyszymy flirt nowoczesnych dźwięków z klasycznymi prosto ze Studio One. To także wielkie spotkanie wokalnych legend z młodymi wilkami sceny soundsystemowej – z jednej strony Peter Metro czy Cornel Campbell z drugiej Charlie P czy Pupajim, czyli czołówka najlepszych, młodych wokalistów ostatnich czasów. Chociaż na co dzień raczej nie słucham w dużych dawkach dźwięków, które reprezentują Mungos Hi Fi, do każdej nowej ich produkcji podchodzę z wielką ciekawością i, co najlepsze, rzadko kiedy bywam rozczarowany. Szkoci to dla mistrzowie w łączeniu starych produkcji z nowoczesnością i swoim niepowtarzalnym, oryginalnym stylem.
Już na wstępnie „Serious time” dostajemy mega pocisk od samego YT, później również na klasycznym rytmie ze Studia One pojawia się Warrior Queen, czyli jedna z najlepszych żeńskich nawijaczek, podobnie jak Soom T, która na rytmach Mungosów czuje się jak ryba w wodzie. Powoli docieramy do połowy płyty z Pupajimem nawijającym o urokach jazdy na rowerze (mój ulubiony kawałek z tej płyty), choć kolejny też powoduje uśmiech na twarzy i wielkie wypieki. Wszystko to przez początkowy motyw z piosenki hitu lat 80 „Axel F” Nila Rodgersa, który też był wykorzystany w filmie „Gliniarz z Beverly Hills”, w wersji Szkotów wokalnie niszczy tutaj Mr. Williamz. Po takim hicie zostajemy w klimacie bliższym dancehallowi za sprawą Speng Bonda, zaś Soom T już płynie na dubstepowym rytmie, podobnie jest z Mariną P, która śpiewa o niewolnictwie dzisiejszych czasów. Piękną historie nawija także Solo Batnon w „Dancehall school” na klasycznym, choć w nowoczesnym sosie, Sleng Tengu, później stery przejmuje Charlie P który nawija o „zielonej herbacie” na rytmie bardziej dubstepowym. Kolejny utwór to ukłon do sound systemów lat 80 w UK z weteranem Petrem Metro. Dancehall króluje także Blackoutowi JA, który płynie po rytmie idealnie, po raz drugi swoim wokalem częstuje nas młody talent Charlie P i tu opowiada swoją historię z sound systemem. Przedostatni utwór to gruby kawałek z Parly B,choć nie przebije na pewno ostatniego „Jah say Love” Cornela, cudowny rytm i najlepszy, harmonijny głos legendy (ten kawałek to kolejna perła z tej płyty). Jeśli kochasz konkretne basowe rytmy, to nie możesz przejść obojętnie obok tej płyty,a jeśli to Cię nie przekonuje, to może lista gości robiących niezłe zamieszanie przechyli szalę ciekawości.
Linki: