Molara

Radikal Dub Kolektiv – Hellneess Center

Radikal Dub Kolektiv – Hellneess Center

CS1947001-02A-BIGPamiętacie jeszcze ten chorwacki zespół dubowy  i ich ostatni album „Bass Matters”? Jeśli zrozumieliście moje pytanie to uświadomicie sobie że to już 5 lat od tego wydawnictwa tej genialnej ekipy, która wydała w 2012 roku album „Hellneess Center”. Swego czasu chodziły słuchy iż zespół miał się rozpaść i zawiesić swą działalność, lecz na całe szczęście zebrali się by nagrać chyba najlepszą płytę w swojej dyskografii. Składa się ona z 9 kawałków które potwierdzają wysoką formę kapeli, która tworzy mocny dub;  gość w postaci Molary tylko potwierdza me zdanie. Jeśli szukacie dobrego basu, perkusji, dużo pogłosów, efektów to na tej płycie to znajdziecie, dodatkowo jest też piękny wokal chorwatki. Dawno nie słyszałem już tak dobrej płyty w dodatku od zespołu, który gra wyśmienite, czarujące i zapierające dech w piersiach koncerty. Nie pozostaje mi na koniec nic innego jak zachęcić was do kupna tej płyty – naprawdę warto!!!

Posted by Bedi in News, Recenzje
Dubowy powrót Molary i Radikal Dub Kolektiv

Dubowy powrót Molary i Radikal Dub Kolektiv

Rok 2012 nie przestaje nas (dubhedów) zaskakiwać, choć to już ostatnie miesiące tego roku. Owe zaskoczenie jest związane z niesamowitą wokalistką Molarą (znaną z Zion Train) oraz z zespołem z Chorwacji Radikal Dub Kolektiv. Zarówno Molara, która odeszła z Zion Train i wycofała się z dubowej muzyki, tak i RDK kilka lat temu ogłosili swój rozpad. Na całe szczęście miłość do dubu jest silniejsza i możemy się cieszyć dwoma wydawnictwa z udziałem wyżej wspomnianych artystów. Radość jest tym większa, iż Molara występuje gościnnie z projektem Dubble który tworzą Vanya O i Dubolik z Radikal Dub Kolektiv, a sam zespół Radikal Dub Kolektiv wydał płytę „Hellness Centar”, na której w utworze „Pride” pojawia się Molara. Dziś skupię się na projekcie Dubble i Molarze, a wkrótce ukaże się też recenzja płyty Radikal Dub Kolektiv. Dubble jak już wspomniałem, to duet z Zagrzebia wywodzący się z RDK, mają już na swoim koncie 10′ z Echo Ranksem która wyszła na poczatku tego roku. Teraz raczą nas kolejną 10” tym razem z  Molarą – dla fanów Zion Train to napewno „wesoła nowina”, bo ostatnio udzielała się w różnych projektach, niekoniecznie dubowych m.in z The Knights of the Occasional Table, Femi Kuti, Loop Guru, Neil Sparkes and The Last Tribe, Soul Captain Band, Maggie Nicols, Zubop Gambia, Baka Beyond, One Voice Choir i Mad Professor . Wracając do płyty – Molara wyśpiewuje piękny tekst autorstwa Colina z Power Steppers o tytule „Crown of creation”, a chorwacki duet uzupełnił dobrym dubem w stylu Abassi z dobrym dęciakiem,oczywiście mamy także porządną  dub wersję. Druga strona 10′ to już instrumentalny popis Dubble w „South sound”,  który jest konkretnym steppersem, jest również wersja z melodiką która czyni ten kawałek jeszcze ciekawszym i lepszym. Na koniec polecę wam kawałek Dubble ze składanki „The lost books of dub [chapter 2]”  o tytule „Rise up”  oraz 10″ z Echo Ranksem.

Posted by Bedi in News, Recenzje
Zion Train w Katowicach 8.11.2009

Zion Train w Katowicach 8.11.2009

ziontrain2009Na koncert ten czekałem już od 3 lat, kiedy to ostatni raz widziałem Percha i załogę w akcji. Klimat oczekiwania popsuła szalejąca grypa ale pomimo tego odliczałem dni do owego koncertu. Tegoroczna trasę po Polsce ZT rozpoczęło od Poznania (transmisję z tego koncertu przeprowadzało Radio Euro), po przez Zieloną Górę, Białystok a kończąc właśnie w Katowicach.

Może właśnie przez lekką chorobę drażniło mnie to, że rozpoczęto już z przynajmniej godzinnym poślizgiem i impreza ruszyła grubo po godzinie 20. Wieczór ten rozpoczął zespół ze Śląska, czyli grający u siebie Fire In The Holl. Słyszałem ich już na żywo ze 3 razy i za każdym razem mam o ich występie inne zdanie. Po tym, co usłyszałem stwierdziłem, że bardziej podchodzą mi ich kawałki wolniejsze, dubowe, wycieczki w drum n bass i elektronikę ciut mnie odpychają. Zarówno do muzyków jak i do wokalistki Ani nie można mieć żadnych zastrzeżeń, wiedzą, co robią  i widać, że sprawia im to dużo radochy. Po ich występie pojawił się Maken wraz ze swoim setem, tu byłem ciut rozczarowany, bo zawsze zaskakiwał mnie swoją selekcją, a  tu grał osłuchane już kawałki, natomiast po ludziach było widać, że już nie potrafią się doczekać gwiazdy wieczoru. Około godziny 22 na scenie pojawił się Perch z Dubdaddą wraz z  niezmordowaną sekcją dęta, lecz tym razem z saksofonistą. Przez dwa pierwsze kawałki miałem takie ciarki na całym ciele jak nigdy, gdy tylko usłyszałem sekcję dętą, którą uwielbiam nic już więcej nie potrzebowałem. Zaskoczył mnie bardzo Dubdadda, który mniej nawijał, a więcej podśpiewywał, co ewidentnie było na plus. Gdy widzę go na scenie, zawsze zastanawiam się skąd ten człowiek bierze tyle energii, by skakać śpiewać i podkręcać widownie. Natomiast Perch jak zwykle stateczny, mający wszystko pod kontrolą, choć nie zawsze, lecz tu nie wiem czy winny jest Perch czy pan akustyk, bo w pewnych momentach nie dało się wytrzymać przy naporze głośności. Ten fakt odczuwałem jeszcze dwa dni po koncercie. Jak już jesteśmy przy tych minusowych aspektach to wspomnę o braku klimatyzacji w klubie i dostępu do powietrza, o czym wspominał sam Dubdadda ze sceny. Wracając do plusów publiczność reagowała żywiołowo na każdy kawałek puszczany przez Percha, co udowadnia, że na Górnym Śląsku brakuje porządnych dubowych imprez, na całe szczęście nadrabia to Dub Lovin Criminals. Podsumowując był to bardzo dobry koncert Zionów, lecz nie przebił mojego faworyta z 2005 roku jeszcze z Molarą i Fitta Warrim, ale wiadomo – te czasy już nie wrócą, więc tym bardziej cieszę się, że mogłem znów ich ujrzeć. Czekam z niecierpliwością na dalsze wydawnictwa Percha, bo za każdym razem mnie zaskakują.

Posted by Bedi in Relacje
Zion Train – „Orginal Sounds of the Zion”

Zion Train – „Orginal Sounds of the Zion”

Original-Sounds-of-the-Zion1Od tej płyty zaczęła się moja historia z dubem. W momencie, gdy ją usłyszałem zmieniło się moje podejście do muzyki. Poznałem moc basu i pięknie współgrającą sekcję dętą, dzięki której odkryłem wiele innych ciekawych projektów m. in Love Grocer, Ital Horns. Frontaman Zion Train Neil Perch wydał tą płytę w 2002 roku, we własnej wytwórni płytowej Universal Egg. Na „oryginalne dźwięki Syjonu” składa się 12 kompozycji, gdzie każda to inny świat dubu lecz płyta nie traci na tym, a wręcz przeciwnie – tworzy idealną całość. Płytę otwiera „Zion High” z wokalnym udziałem Dubdaddy, utwór ten zremiksował także Activator Mario Dziurex i tu pojawia się idealnie wpasowującą się sekcja dęta Crispy Horns. Utwór drugi „Ellas Melody” to uspokajacz z pięknymi pogłosami i echami w stylu Percha, który niemiłosiernie uskutecznia je na koncertach. Oczywiście nie można zapomnieć o sekcji dętej -bez niej Zion Train to by nie było to. Trójkę na płycie ma kawałek, który zawładnął mną bezgranicznie, to hołd dla wszystkich dubowych zawodników z Wielkiej Brytanii „Hailing Up the Selektor”. Czwóreczka to „Do U See Love” – housowe oblicze Zion Train za którym nie przepadam, lecz dzięki wokalnemu wsparciu Molary kawałek nabiera rumieńców. Kolejny kawałek to „Blessed Is He” w którym Levi Roots wychwala Najwyższego w rytm pędzącego pociągu do Syjonu. W połowie płyty objawia się kolejne housowe wcielenie Zion Train „Beatmass”, które w „Beatiful Children” zostaje kontynuowane lecz tu Molara swoim głosem uspokaja pędzącą machinę. Ósmy kawałek to dźwiękowa rewolucja zarówno od strony wokalnej, którą reprezentują Dubddada z Molarą, jak i muzycznej, gdzie wszystko jest na swoim miejscu jak w dobrym dubie być przystało. „Love Revolutionary” to kolejny klasyk z  tej płyty. Numer dziewiąty to także klasyk „Kings of the Sounds and Blues” znów w roli głównej z Molarą i Dubdaddą, a do tego sekcja dęta i jesteśmy rozłożeni na łopatki. Dziesiątka to „Behold The Rainbow” znów z Dubdadda, lecz klimat kawałka jest tu mroczny, co wzmacnia jego moc przypominając pędzący francuski TGV. Numer przedostatni to „Peace&Justice”, który swoim głosem upiększyła Molara, natomiast na koniec Perch zafundował nam „Trzęsienie ziemi” zarówno w przenośni, jak i w rzeczywistości. Po tym kawałku można powiedzieć, że dojeżdżamy do Syjonu i poznajemy jego oryginalny dźwięk. Moim zdaniem jest to jak na razie najlepsza płyta Zion Train, dzięki Molarze, Coddowi, Marcusowi, Dubdaddzie oraz niezastąpionej sekcji dętej Crispy Horns. Płyta ta mimo już 7-letniego starzu ciągle ma swoją moc i świeżość, jest to pozycja obowiązkowa dla każdego dub maniaka.

Posted by Bedi in Recenzje