W pierwszym odcinku tej serii było o sound systemie Kinga Tubby’ego – teraz odwiedzimy
Studio Kinga Tubby’ego
Pomimo dość niespodziewanego końca, sound systemowa działalność King Tubby’s Home Town Hi-Fi oraz prowadzenie warsztatu elektronicznego (zwłaszcza) pozwoliło King Tubby’emu sfinansować jego wydatki związane z uruchomieniem i prowadzeniem własnego studia ulokowanego w rodzinnym domu przy 18 Dromilly Avenue w dzielnicy o złej renomie – Waterhouse w Kingston. Jego sława jako uzdolnionego elektronika obiegła cały kraj i nie narzekał na brak zamówień na wzmacniacze – nie była to masowa produkcja, ale wysokiej jakości „hand-made” sprzęt budowany pod specjalne wymagania klientów. Równocześnie rosła też jego reputacja jako uzdolnionego inżyniera dźwięku – miał już na koncie dubplate’y U-Roya dla swojego sound systemu robione najpierw w studiu Duke Reida przy Bond Street – później nagrywał już przydomowym, własnym studiu. Jak wspomina Bunny Lee:
„Tubby i ja uruchomiliśmy studio kiedy U-Roy był zagranicą [w Anglii], zaczęliśmy tam nagrywać wokalistów Slima Smitha i Roya Shirleya na jakiś specjalnych wersjach. I od tamtej pory Lee Perry i ja zaczęliśmy nagrywać wokale przez cały czas. Niektóre kawałki Slima Smitha jak np. „Just A Dream” były tam zmiksowane. Zanim Slim odszedł, nagrał tam wiele wokali. Tubby sam zrobił mały mikser.”
Philip Smart również pamięta, że pierwsza ten pierwszy mikser był zaprojektowany i zrobiony przez Kinga Tubby’ego:
Kiedy pierwszy raz poszedłem do Tubbsa on miał zrobioną przez siebie konsolę. To było w jego łazience. Przekształcił łazienkę i sypialnię w studio, całe pół domu. Zbudował ją od podstaw, to musiało być z sześć albo osiem faderów, miał też jeden czterościeżkowy taśmowy recorder i jeden dwuścieżkowy oraz maszynę do robienia acetatów. Niektóre rzeczy miał od studia Treasure Isle; myślę, że maszynę do acetatów miał z Treasure Isle. Jak zacząłem tam chodzić, to nie miał nawet pokoju do nagrywania wokalu. Miał mikrofon w pokoju z konsoletą, oddzielony kurtyną w oknie i tam właśnie nagrywali wokale, właśnie tam, w jednym pokoju.„
A Dave Hendley wspomina:
„[…] Tam były meble jakby to był normalny dom […] A po jednej stronie ten zwariowany czterościeżkowy stół mikserski, parę czterościeżkowych taśmowych recorderów. Więc to było dziwne. Miałeś cały ten sprzęt jakby z tyłu sypialni Twojej mamy. No więc było to lekko surrealistyczne. Ale tamto brzmienie było piorunujące. Naprawdę dobry dźwięk wydobywał się z dwóch monitorów Tannoy przymocowanych do sufitu.„
Tubby ulepszył swoje studio w 1972 roku, po naukach wyciągniętych z innowacji Rudolpha „Ruddy’ego” Redwooda i proto-dubowych prac Errola Thompsona w studiu Vincenta „Randy’ego” China (Randy’s Studio). Do eksperymentów zachęcało go wiele znaczących postaci m.in. Lee Perry i Bunny Lee – wiodący producent połowy lat 70-tych. Jego bliskie relacje z Kingiem Tubbym oraz zamiłowanie do innowacji stawiają go w centrum historii muzyki dub – był on jego stałym klientem i pomógł Tubby’emu w kupnie czterokanałowego miksera MCI od studia Dynamic prowadzonego przez Byrona Lee. Philip Smart określa Bunny’ego Lee jako „ojca chrzestnego tych wszystkich rzeczy” i wspomina:
„Kiedy producenci jak Bunny Lee zaczęli zachęcać Tubby’ego do zmontowania studia […] nabył mikser od Dynamics i drugi czterościeżkowy recorder, więc miał dwa i mógł zgrywać z jednego na drugi. Kiedy wstawili nową konsolę zaczęliśmy robić coraz więcej. Wycinaliśmy może z 200 dubplate’ów tygodniowo. To było jak tłocznia winyli. Dostawaliśmy tony listów od sound systemów z całego kraju, listy z całej Europy, czytaliśmy i wycinaliśmy o co nas prosili”. Więc to był cały, kolejny business. Mama Tubby’ego mieszkała w tym domu razem z nim. Miał drugi dom po drugiej stronie ulicy i przeniósł mamę do niego. I przekształcił dom we wszystko – miał sound system […], biuro gdzie pracował nad wzmacniaczami […]”.
Nowa konsola MCI i jego znajomość elektroniki dały Tubby’emu przewagę nad konkurencją. Jak to określił Scientist „Dynamics żałują dnia, w którym mu ją sprzedali!„. Jedną z często powtarzanych historii jest ta, że zaraz po zakupie konsoli Tubby ulepszył ją przez wymontowanie pokręteł od głośności i wstawienie zamiast nich faderów. Jednakże nie jest ona zgodna z typami mikserów, które dostępne były wtedy na rynku – większość z nich miała już fadery do głośności kanałów. Takie stanowisko prezentuje Michael E. Veal, Bradley w „Bass Culture” również pisze o tej wersji – że Tubby wymienił stare fadery na nowe, bardziej precyzyjne, które pozwalały lepiej kontrolować poziomy.W przeciwieństwie do produkowanych później mikserów, konsola nabyta przez Kinga nie miała przycisków „mute” do wyciszania kanałów. Nowe fadery pozwalały jednak sprawną obsługę tego typu efektów i przejść między ścieżkami.
Wielu producentów tamtych czasów jest zgodnych, że możliwości konsoli MCI nie zostały wykorzystane przez Syda Bucknora, ówczesnego inżyniera dźwięku w studiu Dynamics. Bunny Lee:
„Powiedziałem Tubby’emu . [Tubby] nabyła ją i dwa czterośladowe recordery […] ponieważ Dynamics przeszli na ośmiośladowy recoder, myśleli że inny sprzęt jest przestarzały…Tubby i ja eksperymentowaliśmy z nią. Ona miała pokrętło do zmiany dźwięku.”
To pokrętło to znany z wielu produkcji Kinga Tubbe’ego filtr górnoprzepustowy. Lloyd „King Jammy” James, który dołączył do niego w 1976 roku tak to wspomina:
„to był bardzo unikalny mikser, był specjalnie zrobiony na zlecenie Dynamic Sounds…miał rzeczy, które współczesne konsole niespecjalnie mają, jak np. filtr górnoprzepustowy, który powodował skrzeczące dźwięki, gdy zmieniałeś częstotliwość…Przepuszczaliśmy przez niego różne instrumenty – bębny, bass, sekcję rytmiczną, wokale. Ten filtr to jest to, co spowodowało unikalne brzmienie Tubby’ego. Duże pokrętło umiejscowione w prawej górnej części konsoli, ten filtr miał zakres od 70Hz do 7.5kHz i zapewniał szerszy zakres przy niższych częstotliwościach niż inne, podobne obwody, które miały tendencję w odcinania się przy 1kHz. Ten szerszy zakres był tym, co zapewniało głęboki dźwięk słyszalny na wielu produkcjach z tego studia.”
Filtr ten pomógł uzyskać Bunny’emu Lee specyficznego brzmienia dla „flying cymbal”. „Flying cymbal” był układem dla perkusji, którego autorstwo przypisuje się Carltonowi „Santa” Davisowi – zaimportował on offbeatowe uderzenie w talerz („splash”) do one-dropowego wzoru bębnów. To uderzenie stwarzało idealne możliwości do kreatywnego użycia filtra z konsoli Tubby’ego. Jak twierdzi Philip Smart, tłoczniom winyli zajęło chwilę czasu dostosowanie masteringu do tej nowinki:
„Bunny nagrywał flying cymbals, ja próbowałem to zmiksować. Ale kiedy to poszło do masteringu i wróciło – powiedzieli, że jest w tym za dużo wysokich tonów .”
W międzyczasie dopracowali efekt i Smart twierdzi, że to była najlepsza reklama dla studia:
„Wszyscy musieli przyjść tam zmiksować swój dźwięk, żeby uzyskać ten efekt, bo żadna inna konsola nie miała czegoś takiego. Wszyscy mówili .”
Większość wczesnych miksów w studiu Kinga Tubby’ego robiona była na prostym sprzęcie. Wg Kinga Jammy’ego były to czterościeżkowe recordery, echo, pogłos, mikser i mały equalizer. W specjalny sposób używali także sygnału testowego (10kHz) , który brzmiał coś jak perkusja. Zarówno King Jammy jak i Bunny Lee zgodnie twierdzą, że Tubby często improwizował i kombinował np. przerabiając gitarę, aby każda struna miała swoje własne wyjście i dzięki temu możliwa była korekcja dźwięku każdej pojedynczej struny. Wiele efektów powstawało także poprzez celowe „niewłaściwe użytkowanie” danego sprzętu jak miała to miejsce np. przy sprężynowym pogłosie. Innowacyjne brzmienie studia Kinga Tubby’ego jest zatem w dużej mierze efektem pomysłowości jego właściciela i założyciela. Mikey „Dreada” Campbell stwierdził:
„[Tubby] kombinował jaki efekt chce a następnie robił obwód, który mu go zapewnił […] Było tak ponieważ on naprawdę rozumiał dźwiękw jego naukowym znaczeniu, dlatego był w stanie robić, to co robił. On także ciężko pracował. Nawet jeśli nie był w danej chwili przy konsoli, ciągle myślał, próbował różne rzeczy. Tak jak wszyscy wielcy muzycy także on ćwiczył cały czas.”
Studio Kinga Tubby’ego było za małe na to, aby nagrywać w nim cały zespół – stąd też było używane do miksowania i dogrywania wokali do ścieżek nagranych przez muzyków w innym studiu np. Channel One czy Dynamic. Moment, w którym studio stało się w pełni wyposażonym miejscem do remiksów Michel E.Veal uznaje za kluczowy w rozwoju dubu jako odrębnego gatunku. W przeciwieństwie do innych producentów, którzy pracowali blisko muzyków, King Tubby pracował z taśmami, które muzycznie były dziełem innych. Nacisk położony na remiks prawdopodobnie skłonił go rozwoju dubu jako odrębnej formy. Tak to ujmuje „Computer Paul” Henton:
„Nie ma szans, żebyś myślał o muzyce dub bez myślenia o Kingu Tubbym. Ponieważ kiedy inni produkowali wielu innych artystów i robili różne inne rzeczy, jego uwaga była skierowana na wymyślaniu tego dubowego dźwięku.”
http://www.youtube.com/watch?v=9HPgcmHtiwA
Jego studio szczególnie sprzyjało pracom nowej ery producentów, takich jak Bunny Lee, Augustus Pablo, Glen Brown czy Vivian „Yabby You” Jackson, którzy w przeciwieństwie do starszej generacji (Coxsone Dodd, Duke Reid) nie mieli własnych studiów. Jednakże posiadali oni wiele cennego materiału, a dzięki remiksowaniu i dubowaniu go znalezli sposób na maksymalizację jego potencjału artystycznego i rynkowego. A kiedy Tubby ulepszył swoje studio do w pełni wyposażenego miejsca do remiksów, muzyka dub uzyskała swoje charakterystyczne miejsce. Jak wspomina King Jammy:
„[Tubby] wymyślił styl, który przyjęli wszyscy. Wymyślił styl, który uczynił muzykę dub bardzo popularną”.
Był to styl, który odzwierciedlał zarówno ciężkie warunki otaczającej go dzielnicy, jak i szybkie tempo produkcji. David Hendley wizytował je w 1977 roku i wspomina to tak:
„Powódem, dla którego wszyscy szli do Tubby’ego, był fakt, że był on tani. Tańszy od pozostałych. Oczywiście dlatego, że mogłeś tam tylko miksować albo dograć wokal. Szedłeś do Tubby’ego wieczorem, a na zapleczu była cała zgraja kotłujących się artystów i producentów. Siedzieli na starych głośnikach Tubby’s Hi-Fi. Czekali na zapleczu na swoją kolej na wejście do studia. […] Jedna sesja kończy się, startuje następna…Wycinanie dubplate’ów było zwykle robione w piątki wieczorem, bo największe potańcówki miały miejsce w weekend. Więc soundmani przychodzili w piątek wyciąć dubplate’y na sobotnie imprezy. Albo o 19 wpadał ktoś taki, jak Bunny Lee, z torbą pełną taśm i już – [King] Jammy siedział do 3 albo 4 w nocy. Miksował i nagrywał wokale. Ale jest coś fenomenalnego w tym robieniu 3 czy 4 LP w jedną noc. Puszczali rzecz raz, żeby ze stoperem sprawdzić ile trwa i później ją miksowali. Nigdy nie widziałem, żeby miksowali coś potrzebując na to więcej niż jedno podejście.”
(warto tu nadmienić, że mimo całej, przewiajającej się masy atystów rastafariańskich i nie tylko, Tubby zabraniał palenia w swoim studiu, co potwierdza m.in. Sly Dunbar)
Michael E.Veal zwraca uwagę, że improwizacja i dbałość czy też przywiązanie do dźwiękowych detali mogła wypływać z miłości Kinga Tubby’ego do muzyki jazzowej. Jego brzmienie jest także osadzone w „mroczniejszej” stronie emocjonalnego spektrum. Jego wczesne miksy były minimalistyczne pod względem konstrukcji i często brzmią surowo, „ponuro”. Jego późniejsze prace rozszerzyły ten „ciemny” nastrój o pasaże filtrów, ciągnące się echa głosów. Na pewno umiejscowienie samego studia mogło mieć na to wpływ – w tamtych czasach dzielnica Waterhouse była tak przesiąknięta przemocą, że lokalni mieszkańcy nazywali ją „Firehouse”, a uczestnicy sesji często zamykali się w studiu i czekali do rana, aż ucichną strzelaniny. To wszystko zostało też uwiecznione w miksach – w postaci wsamplowanych syren, odgłosów strzałów, pisków opon, czy tytułów w stylu „straight into your head” a także w samej strukturze utworów, które są często bardziej nieregularne i „niespokojne”.
Źródła:
Micheal E.Veal „Dub. Soundscapes & shattered songs in jamaican reggae”
Lloyd Bradley: „Bass Culture. When Reggae Was King”